niedziela, 19 kwietnia 2015

Fashionphilosophy Fashion Week Poland- Edycja XII

Kolejna, XII już edycja polskiego Tygodnia Mody dobiegła końca. Jednak jeszcze trochę czasu minie, zanim opadną wszystkie emocje towarzyszące temu największemu modowemu świętu w Polsce. Tym razem miejsce wybrane przez organizatorów, to Klub Wytwórnia, będący jednym z elementów kompleksu BiznesHUB, na który składa się między innymi  Double Tree by Hilton oraz  Filmoteka Narodowa, Łódzkie Centrum Filmowe i Opus Film. Miejsce stworzone z myślą o ludziach kreatywnych, a takich na Fashion Week'u nie brakowało, począwszy od projektantów, po wystawców, gości i na organizatorach kończąc. 
Pierwszy pokaz na który udało mi się dotrzeć, był autorstwa Aleks Kurkowski. Pierwsza sylwetka cała na czarno i pierwsza myśl, znowu to samo, a jednak nie. Kolekcja cała była w czerni, ale nie było to zwyczajne, trochę balansowanie na granicy casualu i elegancji. Delikatne tkaniny w połączeniu z ciężkimi materiałami to zdecydowany strzał w dziesiątkę projektantki, który sprawił, że kolekcja okazała się efektowna. 
Zanim rozpoczęła się Oficjalna Gala Otwarcia i towarzyszące jej niespodzianki (o tym za chwilę), był moment na "zwiedzanie" Show Room'ów. Choć nie było ich tak dużo jak na poprzedniej edycji, to wierzcie mi było na co popatrzeć. Nie sposób wymienić wszystkiego. To, co na mnie zrobiło   wrażenie, to bezsprzecznie NUBEE,  łódzki brand, który przykuwa uwagę oversize'owymi formami i dbałością o detale. Nie dało się także przejść obojętnie obok projektów zwycięzców pierwszej edycji Project Runway. Choć pokaz Jacoba i Maćka Sieradzkiego dopiero miał się odbyć, to przy ich Show Room'ach gromadziło się wiele osób,a momentami, nie dało się przejść. Największą powierzchnią, chyba niezmiennie, cieszył się Łukasz Jemioł. Jego basic'owe kolekcje zawsze dobrze się sprzedają, ale wszyscy i tak czekali na pokaz kolekcji FORCES. Moją uwagę jak zawsze przykuły okulary, były to trzy marki Bodyych, Brylove oraz Voodpecer, i każda z nich wyjątkowa w swoim rodzaju i z inną wizją projektową. Najbardziej jednak chyba trafiła do mnie marka Brylove, ponieważ jedną parę ich "bryli" przywiozłam ze sobą do domu. Choć chłopcy z Voodpecer byli przemili i pozytywnie nastawieni do wszystkiego, co w świecie, to muszą poczekać, aż ich ręcznie strugane okulary znajdą się w mojej kolekcji. Warto napisać kilka słów o marce Mary Ann, zajmującej się projektowaniem torebek z unikatowych materiałów, są one niezwykle stylowe i różnorodne. Myślę, że każda kobieta kochająca casual odwiedziła by to stoisko z "otwartym portfelem". Na koniec opowieści o wystawcach, wspomnę tyko o brandzie Reinkreacja, to dwie projektantki, których kolekcję jak same mówią mają trafiać do "kobiet odważnych, pewnych siebie ceniących wygodę i indywidualność". Barwy rządzące na ubraniach to czerń i biel, niby prosto ale formy bardzo interesujące.
Gala otwarcia,która przewidywała mnóstwo niespodzianek i opiewała na luksusowe spędzenie godziny, w towarzystwie wysmakowanej mody, niestety mnie zawiodła. Pokaz stylizacji znanych blogerek modowych, hmmm. Znałam tylko Siostry Bukowskie i szczerze mówiąc gdyby nie one i ich świeżość i energia, to ten pokaz nie miałby jakiegokolwiek polotu. Nie jestem w stanie opisać niektórych stylizacji, a innych nawet nie pamiętam, po prostu nie były tego warte. Do tego koncert Honey!!! Ja rozumiem, że jest to impreza komercyjna, ale Honorata Skarbek?! Uważam to za nieprzemyślany krok. Jedyne, co zdobyło moje serce na tej Gali to pokaz naprawdę utalentowanego wizjonera, Dawida Tomaszewskiego. Słusznie otrzymał statuetkę Złotego Flaminga w kategorii "Projektant". Ten polsko-niemiecki designer, na co dzień tworzący w Berlinie, pokazał na łódzkim tygodniu mody kolekcję, na miarę światowych projektantów. Kobiecość, awangarda, mix tkanin i kolorów, to mi przychodzi do głowy jak kolejny raz odtwarzam sobie ten performance. Całość była tajemnicza, muzyka przyprawiała o dreszcze, to było naprawdę niezapomniane przeżycie.
Piątkowy dzień był dla mnie zdecydowanie zbyt krótki, niestety nie mogłam być do końca. Udało mi się zobaczyć pokaz niezwykle utalentowanego projektanta, tworzącego ubrania z myślą o Panach, Piotra Drzała. Muszę przyznać, że estetyka i wykonanie kolekcji było na wysokim poziomie. Myślę, że nie jest to moda dla każdego mężczyzny, bo do tych ubrań potrzeba odwagi, ale modele prezentowali się stylowo. 
Następnym pokazem, o którym warto napisać  kilka słów, to kolekcja Bereniki Czarnoty. Kolorowe printy, dzianiny i swetrowe projekty, tak można opisać te sylwetki. Warto będzie się zaopatrzyć, w takie właśnie ubrania na jesień.
Pokaz Katarzyny Łęckiej, CITY, inspirowany malarstwem miast Andrzeja Filipowicza, był ostatnim, który mogłam zobaczyć. Każda sylwetka niosła za sobą jakąś historię. Sukienki wykonane z doskonałej jakości materiałów i w bardzo oryginalny sposób przeniesiona architektura miast na tkaniny. I  ta muzyka, idealnie współgrająca z tą sztuką pokazaną w formie mody. 
To były dwa dni emocji, jak zawsze niezapomnianych na długo. Choć mam pewne zastrzeżenia, co do tego wydarzenia, to nadzieja, że z roku na rok będzie się rozwijało i tworzyło następne kartki historii w polskim świecie mody, nie umiera. Jadąc do Łodzi, zawsze myślę, co mnie będzie czekało, i zawsze jestem zaskoczona. Wierzę, że organizatorzy z każdej kolejnej edycji biorą sobie lekcję na przyszłość i będą wprowadzali innowacje, które pozwolą Polsce porównać się do światowych tygodni mody. 

Fotorelacja- bardzo krótka, ponieważ niektóre zdjęcia okazały się niezbyt dobre na publikację :)

(Przepraszam za jakość, następnym razem postaram się zabrać lepszy aparat :))







Z Maćkiem Sieradzkim

Dawid Tomaszewski

Mary Ann

Łukasz Jemioł

Show Room

Show Room

Show Room

Show Room

Z Jacobem :)

Brolove

Piotr Drzał

Piotr Drzał

Na ściance :)

Mój jedyny nabytek :)

środa, 8 kwietnia 2015

Dziki czas

Wybierając się na sesję, zazwyczaj wszystko wcześniej jest przemyślane, tym razem jednak było inaczej. Stylizacja oczywiście jak najbardziej, jednakże, miejsce do końca było niewiadomą. Czasami suma przypadków daję efekty jakich się nie spodziewamy. Staram się tym przypadkom nie ufać. Lubię mieć wszystko dopięte na "ostatni guzik", ale w czasach kiedy wszyscy pędzą i walczą o każdą wolną chwilę, aby spędzić choć trochę czasu z najbliższymi, otworzyć książkę, włączyć film (o kinie czy teatrze nie wspomnę), jest trudno. Nie jestem inna, też na wiele rzeczy brakuje mi czasu, ale lubię szybkie tempo, jak mam zbyt dużo wolnego, to zawsze znajdę coś ciekawego, czemu się oddaję. Czasem chwytam maszynę do szycia i powstaje choćby taki projekt, jaki możecie oglądać na zdjęciu. Może bluzeczka jest banalna, ale jak zobaczyłam materiał, wiedziałam, że wyjdzie z niego coś efektownego, nawet jeśli nie jest to konstrukcja skomplikowana. Zdecydowałam się dobrać do niej proste spodnie w ciemno-niebieskim kolorze, który akcentuje dość wzorzystą górę. Na to czarna eko skóra i czarne szpilki. Look gotowy. Całość okraszona bujną, lwią fryzurą i kilkoma dodatkami, które kojarzą mi się z rejonem znad Nilu. Dzikość i wzorzystość. Wszystko razem wzięte, dało efekt, którego się nie spodziewałam. Jest inaczej, niesztampowo. Choć słońca może nie tyle, co w ciepłych krajach, to pogoda nam też służyła i oddała głębię całości. Zdecydowaliśmy się na zdjęcia w okolicach murów XIV- wiecznego Zamku w Namysłowie. Myślę, że udało nam się tchnąć w nie trochę życia. Dzikość niestety zawitała tam już jakiś czas temu, ale czemu nie nadawać takim miejscom nowego znaczenia.

































Bluzka- uszyta przeze mnie
Spodnie- Stradivarius
Kurtka- Stradivarius
Buty- Prima Moda
Okulary- Ray Ban
Zegarek- Geneva
Bransoletka i Klipsy- no name



Zdjęcia:
https://www.facebook.com/dawidszalajfotografia?fref=ts